Owiani świeżością poranka Vyhorlackiej wiosny niemrawo zabraliśmy się za składanie namiotu i produkcję kanapek na śniadanie. Przeszliśmy na drugą stronę gór, do Sniny, skąd Józek pojechał autostopem po samochód. Po drodze ładne widoki na drugą stronę doliny. (Wesołość wzbudził w nas szczyt o nazwie Suchar.) W Koszycach pozwiedzaliśmy i zostawiliśmy Stepana. Dojechaliśmy do Radomia ok. północy.